Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, faktycznie zabraniającym aborcji, Polki uznały, że pogwałcone zostały ich prawa wyboru, odbywa się „pogrzeb praw kobiet” i mają wręcz obowiązek wyrazić swój sprzeciw. „Czarny czwartek” mocno zaznaczył się w stolicy spontanicznym wyjściem na ulice i starciami z policją, chroniącą głównie dom J. Kaczyńskiego.
Kobiety w całej Polsce za pośrednictwem mediów społecznościowych i swoich organizacji umówiły się na dalszy ciąg protestów „Czarny piątek” na ulicach największych miast.
Na godzinę 17:00 przy ulicy Gdańskiej, przed siedzibą PiS umówiły się bydgoszczanki. Przybyły licznie, wspierane przez kolegów z organizacji, partnerów, przechodniów, w sumie młodych ludzi.
Przemówieniom towarzyszyły oklaski, okrzyki, płonące znicze ustawiane przed wejściem do siedziby PiS-u, wznoszone odręcznie namalowane hasła: „NIE dla fundamentalizmu”, „Nie macie praw do naszych ciał”, „Mamy was dość”, „Strajk kobiet”, „Pogrzeb praw kobiet” itp.
Wśród zgromadzonych, zajmujących nie tylko plac przed centrum finansowym, ale także obie strony ulicy Gdańskiej – byli przedstawiciele wielu organizacji pozarządowych, jak „Manifa bydgoska”, „Razem Bydgoszcz”, „Stowarzyszenie Stan Równości”.
Lewicę reprezentowali m.in. Anna Mackiewicz – wiceprzewodnicząca SLD i wiceprzewodnicząca Zarządu Krajowego Forum Równych Szans i Praw Kobiet, Izabela Nowicka – wiceprzewodnicząca RM SLD i Mirosław Kozłowicz – przewodniczący RM SLD w Bydgoszczy.
Różne formy protestów miały miejsce także w innych miastach województwa.
Komentatorzy szukali odpowiedzi na zasadnicze pytanie, dlaczego, sterowany przez PiS Trybunał Konstytucyjny ogłosił swoje orzeczenie właśnie teraz, w samym centrum II fali pandemii, co dzień wyższych liczb zakażeń i zgonów, wprowadzanych rygorów sanitarnych, kolejnej wersji lockdownu?
Jedna droga szukania odpowiedzi prowadzi do chęci odwrócenia uwagi społeczeństwa („igrzyska”) od tych liczb właśnie, świadczących o nieradzeniu sobie ekipy rządzącej z pandemią. A poza tym hierarchowie Kościoła od dawna naciskali na wprowadzenie tego inkwizycyjnego prawa, no i dług za poparcie w wyborach trzeba było spłacić. Zakaz zgromadzeń miał pozwolić uniknąć takich reakcji, jakie dziś obserwujemy na ulicach. Nie udało się. Kobiety okazują swoją złość i desperację mimo wszystko.
Drugi tok myśli w szukaniu odpowiedzi podsunął bydgoszczanin, poseł PiS, minister, sekretarz Rady Ministrów – Łukasz Schreiber swoim publicznym zdziwieniem: – Co trzeba mieć w głowach, żeby w środku pandemii organizować protesty uliczne? Niespodziewanie dla ministra – kobiety odpowiedziały: – Co trzeba mieć w głowach, żeby w środku pandemii ogłaszać orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego w tak drażliwej społecznie kwestii?
Nie oceniając odpowiedzi – pozostańmy przy pytaniach. Wojna trwa!
Opr. nim, Bydgoszcz, 23 października 2020 r.